wtorek, 27 września 2011

O wydatkach - post techniczny

Oj, minęło już dość dużo czasu od mojego powrotu z Meksyku. Po  powrocie dokończyłem ostatni wpis dotyczący właściwego przebiegu wyprawy i cały czas zabierałem się do napisania posta zamykającego tę eskapadę. Nadszedł właśnie ten czas. Post czysto techniczny pełniący funkcję informacyjną. Zawrę w nim szczegóły dotyczące wydatków, transportu, noclegów i wyżywienia. Gdzie, jak i za ile jeździłem, spałem i jadłem… O tym właśnie będzie ten wpis.


Zacznijmy od kwestii niestety najważniejszej, czyli od pieniędzy. Aby być w miarę dokładnym jeśli chodzi o wydatki, skrupulatnie zapisywałem w swoim kajeciku (całe szczęście nie w komórce, którą utopiłem). Pewnie kilka z nich pominąłem, dlatego ostateczny wynik powiększyłem o 5% aby pozbyć się ewentualnych niedopatrzeń i uwzględnić straty przy wymianie pieniędzy. Swoje wydatki podzieliłem na 5 grup, oddzielnie licząc bilet lotniczy. I tak, według kursów z okresu wyprawy na całość (nie licząc drobnych wydatków we Frankfurcie) wydałem około 9100 zł.  Obejmuje to bilet lotniczy i 53 dniowy pobyt w Meksyku i krajach  Ameryki Środkowej. Sam bilet kosztował 840 €, czyli ponad jedną trzecią sumy. Pozostałe wydatki (1965 $) pogrupowałem w następujących kategoriach: transport, nocleg, wyżywienie, opłaty administracyjne i inne. Pierwsze trzy kategorie powinny być zrozumiałe, z kolei dwie pozostałe obejmowały kolejno: wszelkie opłaty (formalne bądź mniej formalne - łapówy) czynione podczas przekraczania granic (opłaty administracyjne) i wszystkie inne wydatki nie zarejestrowane w innych kategoriach (bilety wstępów, rzeczy użytkowe, pamiątki, itp.). Dodać też chciałem, że napoje alkoholowe (aż tak dużo ich nie spożywałem) liczyłem jako żywność :)

Wydatki na poszczególne kategorie przedstawiały się następująco (po odliczeniu ceny biletu):

1) transport: 32%
2) wyżywienie: 28%
3) nocleg: 17%
4) administracyjne: 3%
5) inne: 20%

Jeśli chodzi o transport to najdrożej było w Meksyku i na wybrzeżu moskitów. Za autokar z Mexico City do Palenque zapłaciłem ponad 70$! To był najdroższy przejazd na całej trasie. Na tym odcinku przejechać można by pewnie i taniej (z przesiadką), ale mi zależało na czasie, no i było to jedyne bezpośrednie połączenie. Aby znacznie ograniczyć koszty podróżowania po Meksyku, można zastanowić się nad autostopem. Osobiście nie próbowałem (nie miałem z kim, a sam z zasady autostopem nie podróżuję), ale słyszałem, że Meksykanie bardzo chętnie zabierają pasażerów, i pomimo złej sławy, jest to dość bezpieczna forma przemieszczania się. Na Wybrzeżu Moskitów z kolei autostop odpada… Tam za transport trzeba zapłacić i kropka. Najgorsze jest to, że w porównaniu do normalnego (drogowego) transportu w Hondurasie jest on bardzo drogi. Za godzinne przepłynięcie łodzią zapłacić musimy 10-15$ co jest równowartością przejazdu chicken busami przez cały kraj! Do tego drogie są przejazdy pick-upami (tam gdzie nawet „terenowe” chicken busy nie dojeżdżają). Przykładowo: za trzygodzinną podróż z Puerto Lempira do granicy z Nikaraguą należy zapłacić ponad 15$. Najwięcej (bo aż 30$) musiałem zapłacić za półtoragodzinne przepłynięcie przemytniczą motorówką z Ahaus do Puerto Lempira. Dość drogi (około 25$) był też prom z La Ceiby na wyspę Utila.

Teraz o wyżywieniu. Łącznie z alkoholem pochłonęło ono 28% mojego budżetu na miejscu. Starałem się, żywić jak najtańszym kosztem, ale tak żeby choć raz dziennie spożywać ciepły posiłek. Zdecydowanie najsmaczniejsze, najbardziej zróżnicowane (chińszczyzna!!!) i wcale nie drogie było jedzenie w Meksyku. Tam porcje tacos kupimy już za 2$, a za 5$ możemy liczyć na całkiem dobry obiad. Oczywiście w miejscach bardzo turystycznych (takich jak np. Palenque) jedzenie jest znacznie droższe. Kolejnym miejscem gdzie było stosunkowo drogo (4$ za wcale niewyszukany posiłek) było  Wybrzeże Moskitów. Tam prawie cała żywność sprowadzana jest łodziami i pick-upami, przez co tyle kosztuje. Cenowo zaskoczył mnie El Salvador. Mimo, że płaci się tam w dolarach, żywność jest bardzo tania i bardzo smaczna. Nigdy nie zapomnę smaku naturalnej, gorącej czekolady za 30 centów:)

Nocleg. 17% to raczej nie dużo. Dlaczego? Bo wybierałem miejsca najtańsze o standardzie nienajwyższym :) Z odwiedzanych przeze mnie krajów w tej kwestii najdrożej było w Meksyku i Salwadorze. W Meksyku (Mexico City, San Cristobal) spałem głównie w hostelach w pokojach wieloosobowych, których w miejscach turystycznych jest pod dostatkiem. W Salwadorze w sumie nie było tak drogo (10 USD za własny pokój w Alegrii), a warunki znacznie lepsze niż w tanich hotelach w Hondurasie czy Nikaragui.  Najtańszy nocleg wyniósł mnie 2,5$ (za hamak pod daszkiem na wyspie Ometepe w Nikaragui), a za 4,5$ w Matagalpie miałem własny pokój (bez łazienki i okna co prawda:). Do tego 3 noce w Meksyku spędziłem w autokarach.
Jak widać z zestawienia, najdroższy jest bilet lotniczy. Od czasu do czasu można znaleźć różne promocje, ale mi się niestety nie udało. Jak już jesteśmy na miejscu to drogo wcale nie jest, a z pewnością jest znacznie taniej niż w Polsce. Bilet na metro w Ciudad de Mexico kosztuje 3 peso, czyli około 75groszy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz