środa, 9 marca 2011

Krótkie sprawodzanie z karaibskiej wysepki.

Chyba troszkę czasu minęło od ostatniego wpisu ... Oświadczam zatem, że jestem cały i zdrowy (nie licząc spalonej od słońca twarzy) i pozdrawiam z karaibskiej wysepki u wybrzeży Hondurasu - Utili. Ostatnio albo nie miałem czasu zajść do kafejki internetowej, albo dostępu do neta w ogóle nie było.
Teraz tez nie zdążę opisać wszystkiego co zaszło przez ostatnie kilka dni. Ale mam nadzieje, ze jutro znajdę źródełko internetowe miejscowości Tocoa w Hondurasie i będę miał czas na dłuższego posta.

A będzie długi, bo dużo zaszło:) Kiedy pisałem ostatni raz, bylem w Meksyku, a teraz już się szwędam po trzecim kolejnym kraju. Po drodze przejechałem Belize, zahaczyłem o kawalek Gwatemali, aż w końcu przedwczoraj dotarłem do Hondurasu. Ostatnie dwa dni spedziłem na Utili. Bardzo przyjemnej wysepce, na której zdecydowanie czuć karaibski klimat. Jutro stad zmykam z samego rana i kieruje się właśnie do Tocoa, o której to miejscowości jak na razie nie wiem nic, oprócz tego, ze muszę w niej zanocować, aby rano ruszyć dalej. A dalej to ęedzie najtrudniejszy odcinek trasy - Wybrzeże Moskitów. Tam z internetem może byc ciezko...

Musze kończyś na dziś... Czas zabrać się za przewodnik. A na koniec taka smutna informacja ;)
3 dni temu, płynąc z poznaną wcześniej Kanadyjką i naszymi zakupami z miasteczka Rio Dulce do
hotelu czy tam budki z dachem z liści (tak, tak inaczej niż łodzią do tego 'ośrodka' nie można było się dostać), utopiłem mój wspaniały telefon. Padł kompletnie i nie działa... Ot peszek. Więc proszę się nie martwić, że smsy nie dochodzą ;) Może wymyślę coś po drodze.

Do następnego...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz