czwartek, 3 marca 2011

Życie w autobusach i pierwsze spotkanie z dżunglą

Czas leci... Nawet się nie obejrzałem, a już mija szósty dzień mojej eskapady. Od dnia piątego, który spędziłem w muzeum historii i na szlajaniu się po Ciudad de Mexico (przez Meksykanów zwanym 'defe' od DF - Distrito Federal) zmieniło się wiele.

W chwili obecnej jestem już jakieś 900 km od tego wielkiego miasta w miejscowości Palenque w Stanie Chiapas (tak, tak... tym od Sub Comendante Marcosa i Zapatystów - patrz Wikipedia ;). Oprócz kilku nabazgranych na ścianach i przystankach napisów EZLN rewolucyjnej atmosfery tu za grosz (wioski Zapatystów chcę odwiedzić jak już będę wracał z południa). Palenque to mieścinka żyjąca z turystyki, głównie z położonych nieopodal wspaniałych ruin Majów. I właśnie te ruiny zobaczyć przyjechałem. Było warto. Prezentują się wyśmienicie, zupełnie inaczej niż wcześniejsze - Teotihuacan (które swoją drogą też super były), bo położone są w dżungli!!! I nie jest to przesadzone. Dookoła ruin rozciąga się najprawdziwsza na świecie dżungla z wielkimi drzewami, lianami, moskitami, iguanami, małpami i czymkolwiek dzikim jeszcze :) To był mój pierwszy raz w takim miejscu... Fajnie, ale duszno jak w saunie i trochę strach, że jakiś wąż spadnie na plecy albo dziabnie w nogę ;) No ale nic, przyzwyczaić się trzeba bo najbliższe dni a pewnie i tygodnie spędzę w takim właśnie środowisku. Chyba dziś zacznę brać leki profilaktyczne na malarię i kupię jakiś dobry spraj na komary. Tak na wszelki wypadek. Niewtajemniczonym chciałem powiedzieć, że na malarię szczepionki nie ma i trzeba właśnie taką kurację sobie zaordynować. Samych ruin opisywać nie będę, bo zaraz zamieszczę fotki na picasie, opowiem natomiast jak się tu dostałem...

Otóż przyjechałem autokarem z Mexico City dziś około 7 rano (w Polsce to 14 była). Podróż trwała 13h i odbyła się bez większych niespodzianek. Podróże autokarami w Meksyku (wielki ekspert - jednym jechał i gada;) bardzo przypominają mi Turcję (i nie tylko ta rzecz mi Turcję przypomina, ale o tych podobieństwach będzie kiedy indziej). Tak jak i w kraju Atatürka, tak i tu autokary to podstawowy środek komunikacji. Tak jak i tam, jest dużo (choć na pierwszy rzut oka nie aż tyle) przewoźników. I tak samo autokary są raczej nowsze niż starsze. Są oczywiście pewne różnice - w Meksyku nie ma panów stewardów, są natomiast sprzedawcy jedzenia wsiadający co jakiś czas, a w autokarach (przynajmniej w tym, którym jechałem) są toalety (w Turcji nie ma). To tyle o przejeździe, bo zaraz z bloga podróżniczego zrobi się nam tu elaborat na temat komunikacji osobowej ;)

Jadąc tu byłem trochę zły, bo myślałem, że będę musiał wymyślić jakieś atrakcje aż do niedzieli tak, żeby w poniedziałek wieczorem być na południu Belize. Dlaczego? Ponieważ prom z południa Belize do Livingston w Gwatemali wypływa tylko we wtorki i piątki rano (God bless the Internet), a nie chcę siedzieć w Belize. Ale jak tu rano przyjechałem to zobaczyłem, że wieczorem odjeżdża nocny autobus do Chetumal przy granicy z Belize i postanowiłem nie nocować w Palenque (choć na pewno jest warto) tylko się ewakuować, żeby zdążyć na piątkowy prom! No ale tak 2 noce w autobusach bez kąpieli to ciężko (hehe swoje i tak się kiedyś na Ukrainie przeżyło - nie powiem ile dni:), więc trzeba było coś wymyślić...

Sprawę załatwiłem tak, że zapłaciłem troszkę (tyle co za 5h przechowalni bagażu w Mexico City) w jednym hotelu za możliwość korzystania z prysznica (zaznaczyłem, że 2 razy -  przed i po ruinach :) i pozostawienia bagażu. Jak już byłem umyty i odciążony to jeszcze w jednej knajpce zjadłem śniadanie i ruszyłem na eksplorację ruin. Tak jak mówiłem, nie będę się o nich rozpisywał, ale 2 rzeczy chciałem tylko nadmienić jako ciekawostki. Po pierszwe jak wchodziłem to wychodziła cała grupa z Polski... Po drugie, to jak tylko przekroczyłem główną bramę podszedł do mnie gość i spytał się po angielsku czy nie chcę przewodnika i skąd jestem, a jak powiedziałem że nie i że jestem z Polski to spytał czy nie chcę kupić grzybów i tu dodał po Polsku(!) - takich, że.. z małpami będziesz gadał!!! :D Nie wiem czy serio miał te grzyby czy próbował jakieś psioki wcisnąć, bo ich nawet nie widziałem, ale grzecznie mu odmówiłem i śmiejąc się poszedłem dalej... Jeszcze bym się z tymi małpami tak zagadał, że autobus do Chetumal by mi uciekł i co wtedy??? ;))) Z kolei później jak szukałem miejsca żeby obiad zjeść już w centrum Palenque podszedł do mnie jakiś dziadek i spytał: ganja? ganja (trawka)? I bardzo się zdziwił jak powiedziałem, że nie chcę... Hehe, chyba się już starzeję ;) kiedyś to bym nie popuścił... Z resztą tu od tej całej atmosfery, pogody i pogody ludzi (tak, tak wszyscy są jacyś tacy bardzo sympatyczni, często się uśmiechają) to cały czas jakby na haju chodzę :)

A i jeszcze jedna rzecz mi się teraz przypomniała. Jak jechałem busikiem z Palnque do ruin (jakieś 9 km) to w głośnikach leciała muzyka. Taka przyjemna, brzmiąca po meksykańsku... Gitarowe ballady... Tylko jak się w tekst wsłuchać to coś nie tak było... Bo co chwilę o marihuanie, kokanine, broni, przemytnikach i strzelaniu do federales (policji federalnej). Więc spytałem się kierowcy co to za rodzaj muzyki, a on na to że to narco corridos... I wtedy przypomniała mi się audycja, której słuchałem w trójce. Artur Domosławski opowiadał w niej o Ameryce Łacińskiej i między innymi o Meksyku i wojnie z kartelami narkotykowymi. Mówił te że jakiś czas temu narodził się tu  nowy rodzaj muzyki wychwalającej wyczyny przemytników i opowiadającej o trudnym i niebezpieczym życiu w trakcie narkotykowej wojny (od 2006 roku zginęło w niej w Meksyku około 34 000 osób!). Ot, lokalny folklor! Jak ktoś nie wierzy to proszę wpisać narco corridos w youtubie i sobie posłuchać :)

No i jaki ładny post się zrobił ;) Czas kończyć i zdjęcia powrzucać. Ciężko mi te najciekawsze powybierać. A później... Druga z rzędu noc w autobusie (też nie pierwszy raz), ale wcześniej jeszcze prysznic :D

Jakby ktoś jeszcze nie znał adresu mojej Picasy to tuuuuuuuuuuuuuuuuu go znajdzie :)

A tu próbka...

Witamy w dżungli

Palenque

Iguana z ruin

  A jak ktoś chciałby z małpami pogadać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz